czwartek, 3 lipca 2014

Wyprawa do Tesco

Pogoda nadal nie sprzyja plażowaniu. Martusia wytęskniona bardzo by już chciała się wykąpać. Obiecaliśmy jej, że nawet jeśli będzie zimno, to pojedziemy nad morze. Niestety od rana padało. Stwierdziliśmy, że w takim razie jedziemy na zakupy do Tesco, bo potrzebujemy sporo rzeczy. Wpisaliśmy się w nawigację Tesco w pobliżu nas. Cóż za zdziwienie, gdy pod podanym adresem Tesco jednak nie było. Nie wiem o co chodzi. Czyżby były dwie ulice Cieniste w Gdańsku? W każdym razie nie trafiliśmy na właściwą. Postanowiliśmy zatem szukać kolejnego Tesco.  Nawigacja zaczęła nas prowadzić przez jakieś małe uliczki. Nie mieliśmy zaufania do nawigacji, ale za to zyskaliśmy na widokach. Czuliśmy się trochę jak na jakiejś gdańskiej Pradze ;) Małe, brukowane uliczki. Wijące się to w dół, to w górę. Niesamowity urok. Dzieci biegające samopas. W końcu udało się dojechać do wymarzonego Tesco. Czemu się uparliśmy właśnie na nie? Liczyliśmy, że kupimy tam wszystko. Podjeżdżamy, a tu rozczarowanie. To Tesco okazało się jakąś miniaturką tego, co znamy jako Tesco. Ehhh. Nie udało się kupić wszystkiego, co planowaliśmy za to kupiliśmy pierwszy samochód Stasia. Tylko dlaczego to jest honda??? Tak się kończy, gdy samochód wybiera kobieta (zwłaszcza mała). Czym się bowiem kieruje? Wiadomo, kolorem.


PS. Kto oglądał film „Pracownik miesiąca” ten zrozumie moje skojarzenie z „gównianą hondą”.

Brak komentarzy: