Pogoda nadal nie sprzyja plażowaniu. Martusia wytęskniona
bardzo by już chciała się wykąpać. Obiecaliśmy jej, że nawet jeśli będzie
zimno, to pojedziemy nad morze. Niestety od rana padało. Stwierdziliśmy, że w
takim razie jedziemy na zakupy do Tesco, bo potrzebujemy sporo rzeczy.
Wpisaliśmy się w nawigację Tesco w pobliżu nas. Cóż za zdziwienie, gdy pod
podanym adresem Tesco jednak nie było. Nie wiem o co chodzi. Czyżby były dwie
ulice Cieniste w Gdańsku? W każdym razie nie trafiliśmy na właściwą. Postanowiliśmy
zatem szukać kolejnego Tesco. Nawigacja
zaczęła nas prowadzić przez jakieś małe uliczki. Nie mieliśmy zaufania do
nawigacji, ale za to zyskaliśmy na widokach. Czuliśmy się trochę jak na jakiejś
gdańskiej Pradze ;) Małe, brukowane uliczki. Wijące się to w dół, to w górę.
Niesamowity urok. Dzieci biegające samopas. W końcu udało się dojechać do
wymarzonego Tesco. Czemu się uparliśmy właśnie na nie? Liczyliśmy, że kupimy
tam wszystko. Podjeżdżamy, a tu rozczarowanie. To Tesco okazało się jakąś
miniaturką tego, co znamy jako Tesco. Ehhh. Nie udało się kupić wszystkiego, co
planowaliśmy za to kupiliśmy pierwszy samochód Stasia. Tylko dlaczego to jest
honda??? Tak się kończy, gdy samochód wybiera kobieta (zwłaszcza mała). Czym
się bowiem kieruje? Wiadomo, kolorem.
PS. Kto oglądał film „Pracownik miesiąca” ten zrozumie moje
skojarzenie z „gównianą hondą”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz