Wiele lat temu zbierałam się za
pieczenie własnego chleba, ale nigdy nie doszło to do skutku. Jakoś najłatwiej
było wejść do sklepu i kupić. Ale od kiedy jesteśmy na diecie bezglutenowej
stało się to koniecznością. Nie chciałam bowiem kupować gotowych chlebów bg, bo
są tak nafaszerowane chemią, że mijało się to z celem, jakim było wprowadzenie
zdrowego żywienia w naszej rodzinie. Po pierwszych kilku zaledwie
eksperymentach, bardzo długo piekłam chleb wg przepisu od znajomej (chleb Marty)
Ostatnio jednak mieliśmy przyjemność spędzić kilka dni u znajomych w Krakowie. Wiele dobrego tam
doświadczyliśmy, może jeszcze będzie okazja o tym napisać. Jednym z owoców jest
nowy przepis na chleb, który dostaliśmy od Dominika. Podziwiam tego Tatę, który
wstaje rano, przed wszystkimi, szybko i zwinnie wyrabia ciasto na dwa bochenki.
A kiedy wszyscy wstają, wita ich nie tylko piękny zapach, ale i pyszny chlebek.
Ponieważ mojej M bardzo zasmakował, poprosiła mnie, bym wzięła przepis od wujka
i taki chleb piekła. Mama nie miała więc wyjścia ;) Jestem bardzo wdzięczna
Dominikowi za ten przepis. Tym wpisem chcę mu serdecznie podziękować i docenić
jego rolę w naszym życiu.
Chętnie podzielę się z Wami
przepisem, tym bardziej, że jest bardzo prosty, a efektowny. Doskonale się też
nadaje na zrobienie bułeczek w formie na muffinki. Kupiłam sobie maszynę za 40
zł w Biedronce i teraz robię oprócz chleba także bułeczki :)
Przepis:
500 g mąki gryczanej
100 g mąki ryżowej – tu można
stosować różne kombinacje, zamieniać i mieszać różne mąki bg (sorgo, komosa,
amarantus, a ja bardzo lubię ciecierzycę)
750 ml ciepłej wody – ok 30
stopni
Opakowanie suchych drożdży lub
12-14 g mokrych (Jeśli używamy mokrych drożdży, należy rozpuścić je w wodzie)
3 łyżki oliwy
1-2 łyżeczki soli – w zależności
od tego, jak słony chleb lubimy
2 łyżeczki cukru trzcinowego
Wszystko mieszamy razem mikserem.
Odstawiamy do ciepłego miejsca na co najmniej godzinę. Uwaga, bo ciasto bardzo
rośnie, więc naczynie musi być odpowiednio większe, żeby nam z niego nie „wykipiało”.
Ja przykrywam ściereczką, zawijam w koc i odstawiam do łazienki, bo tam jest u
mnie teraz najcieplej.
Po tym czasie ciasto mieszam
łyżką i przekładam do foremki. Piekę 1 godzinę w 175 stopniach. Po upieczeniu
wyjmuję do góry nogami na kratkę i czekam aż ostygnie. Dopiero wtedy kroję.
Smacznego :)