sobota, 17 lipca 2010

Po Euro Pride - żenującej paradzie seksu

Z czego dumni są homoseksualiści? Czym się chwalą? Co pokazują? Co reprezentują? Co widać na takiej paradzie?

Jestem albo ślepa, albo (zapewne) uprzedzona, ale ja widzę tylko tyle, że najważniejszy w życiu jest sex.

Jak można swoje życie układać, wartościować przez pryzmat seksu?

Dla mnie to parada wyłuzdania :(

Przykre, że:

- homoseksualiści wybierają na swoje hasło słowa Jana Pawła II "Nie lękajcie się" i udają, że nie ma w tym prowokacji

- po paradzie miasto jest kompletnie zaśmiecone

- homoseksualiści uważają, że są dyskryminowani, a pan Krystian Legierski mówi na antenie TV do pana Tomasza Terlikowskiego wprost:
"Za Pana poglądy powinien Pan może nie siedzieć w więzieniu, ale zapłacić grzywnę"

(i to ma być ta ich "wolność, równość, tolerancja"?)

- homoseksualiści wśród swoich znaczków mają czelność używać znaku Polski Walczącej

- Kościół nie dość mocno wyraził swój sprzeciw (jakże brak mi głosu arbpa Nycza!)

- trzeba tolerować wszystko, ale nie wolno tolerować moralności, tradycji, natury

- zarzuca się nam na każdym kroku "mowę nienawiści" - nie widzi się natomiast nienawiści, wyśmiewania, prowokacji wobec wartości, które mimo wszystko są uznawane przez większość polskiego społeczeństwa.



Jeśli dla kogoś najważniejsze jest w życiu jedzenie a dla kogoś innego sex, to ja mogę mu tylko współczuć, ale szanuję go, przyjmuję - natomiast nie toleruję, by swoje zachowanie narzucał innym i wmawiał, że jest to równie normalne, jak np. uważać, że najważniejsza w życiu jest rodzina.



IMHO postulaty typu legalizacja związków partnerskich i adopcja dzieci są tylko przykrywką.

wtorek, 6 lipca 2010

Rząd nic nie robi dla powodzian!

Tak się złożyło, że dotarła do mnie prośba o pomoc dla powodzian z Sandomierza. Co mogłam, to dałam.

Dziewczyna, która organizowała transport przesłała mi potem relację - jest dla mnie wstrząsająca - dlatego ją tutaj zamieszczam.

Moi Drodzy,

w ostatni piątek pojechaliśmy do Sandomierza, by przekazać ofiarom powodzi to, co udało nam się zebrać.Troszkę się tego uzbierało. Były ubrania, środki czystości, pościel, naczynia, zabawki dla dzieci, 4 łóżka, zamrażarka, dwa telewizory.

Do Sandomierza przyjechaliśmy wieczorem. Wszystkie rzeczy złożyliśmy w garażu u jednej z rodzin, po tej szczęśliwej, lewobrzeżnej części Sandomierza, która nie została dotknięta powodzią. Po tej stronie życie toczy się normalnie.

Gdy przyjechaliśmy, w domu był tylko gospodarz - pan Robert. Jego żona była u koleżanki, ofiary powodzi. Razem ze znajomymi czyścili ściany. Pracowali twardo przez wiele godzin. Zrobili sobie tylko półgodzinną przerwę (jak opowiada pani Ania po powrocie). I ciągle jest masa pracy, której końca nie widać. Jej koleżanka straciła wszystko. Teraz ratuje dom. Mieszkańcy terenów popowodziowych sami nie dadzą sobie rady. Każda para rąk do pomocy jest potrzebna. Dlatego też, po pracy, niektórzy mieszkańcy lewobrzeżnego Sandomierza idą i pomagają ratować domy i porządkować zniszczone tereny.

Gdy na terenach zalanych stała woda, media mówiły o tym na okrągło. Mówili o dramacie ludzkim. A teraz? Teraz jest cisza. Jest czas wyborów, życie toczy się dalej. Gdyby ciągle o tym mówili, to spadłaby oglądalność. A to teraz potrzeba pokazywać tamte tereny, pokazać jak wygląda życie tych ludzi, mówić o tym, że ofiary powodzi potrzebują pomocy. Niestety, niejednokrotnie nie mogą oni liczyć na obietnice rządu, czy władz miejscowych.

Przekonałam się o tym w sobotę rano, gdy wybraliśmy się na prawobrzeżną część Sandomierza oraz do wsi Sokolniki i Trześń. Po przekroczeniu Wisły w naszych oczach stanęły łzy. To co zobaczyliśmy to był dla nas szok. Wzdłuż ulic leżały sterty ludzkiego dobytku, który umazany był ciemnoszarym szlamem. Były to zniszczone meble, ubrania, telewizory, sprzęt AGD, wyposażenia mieszkań itp.
Na drzewach, ogrodzeniach, balkonach - wisiały śmieci, które zostały tam przyniesione przez wodę. W niektórych okolicach czuć okropny odór.
Na podwórkach widać pracujących ludzi. Aż dziw, że ci ludzie dają radę tam funkcjonować. Musieli się przyzwyczaić do tego smrodu.
Czułam się jakbym wjechała do innego świata. Widać umarłą roślinność, króluje szarość, wszędzie szlam. Jak to możliwe, że obok siebie istnieją dwa, tak różne światy, które dzieli Wisła.

Jadąc samochodem mijamy babcię z taczką. Serce się kraje. Ta kobieta przeszła już wiele w swoim życiu, powinna wypoczywać, a musi tak ciężko harować. I takich starszych ludzi spotyka się wielu. Tu wszyscy są sobie równi. Nieważne...stary czy młody, bogaty czy biedny. Woda zniszczyła wszystko. Nie oszczędziła nikogo.

Czy jednak wszyscy są równi. Po rozmowach z ludźmi i po przeczytaniu wypowiedzi ofiar, można się przekonać, że teraz liczą są znajomości. Osoby, które znają odpowiednich ludzi, szybciej dostają dary.
Taki mały, ale według mnie, bardzo ważny przykład. Każda rodzina powinna dostać środki grzybobójcze, miało starczyć dla wszystkich. Rozmawiałam z rodziną, która ich nie otrzymała. Właściciele domu poszli do sanepidu, ale tam już nic nie było. A miało wystarczyć dla wszystkich... I tak chodzą codziennie. Może wreszcie coś dostaną.

Do dnia dzisiejszego jestem w szoku po tym co zobaczyłam.
Oprócz darów które zawieźliśmy, zakupiliśmy też myjkę wysokociśnieniową i środki odkażające. Myjką tą rodziny będą się dzielić. Po umyciu domów trzeba będzie przystąpić do ich wysuszania. Czekam na informację od rodzin, czy uda im się wypożyczyć osuszacze tam na miejscu. Jeśli nie, wypożyczymy je z wypożyczalni, z innej części Polski.
Koniecznie trzeba domy odgrzybić i osuszyć.

Jedna z rodzin nie ma gdzie mieszkać i ciągle nocuje w internacie. Wzięli od nas tylko trochę ubrań, artykułów spożywczych i zabawek dla dzieci... bo nie mają gdzie tego trzymać.
Pozostali mieszkają albo w zagrzybionych domach, albo u rodzin.

W jednym z domów zastaliśmy starszą kobietę, która patrzyła się przed siebie. Nic nie mówiła, a na nasz widok zaczęła płakać. Jej wnuczka powiedziała, że od pierwszej powodzi babcia schudła ok. 30 kg. Nie ma ochoty żyć. Dobrze, że ma rodzinę, która jest przy niej. Mieszkają oni na piętrze swojego domu, która została uratowana. Niestety pęka strop i ściany nośne. Nie wiadomo, czy nie będzie trzeba burzyć budynku. Konieczna będzie kolejna ekspertyza.

Tych tragedii ludzkich jest wiele... a nic się o tym już nie mówi :(

Moja relacja nie potrafi oddać tego, co zastałam na terenach zniszczonych przez wodę, dlatego też zapraszam do obejrzenia zrobionych przeze mnie zdjęć:

http://picasaweb.google.pl/edytarep/PoPowodzi

i filmiku, który polecam obejrzeć bez dźwięku

http://www.youtube.com/watch?v=cDTcHEGctJo


Zapraszam też na stronę internetową, gdzie można zobaczyć zdjęcia wykonane 22 czerwca, przez pana Wacława Pintala z Tygodnika Nadwiślańskiego:

http://www.tarnobrzeg.info/index.php?module=Artykuly&func=display&sid=1929


Wolałabym przesłać zdjęcia z tych terenów sprzed powodzi. Niestety... tak teraz wygląda tam rzeczywistość. I uważam, że to trzeba pokazać.

Gdy po południu wróciliśmy do lewobrzeżnego Sandomierza, czułam się dziwnie. Znów znalazłam się w pięknym, zielonym, zadbanym świecie. Jednak nie czułam się tak samo, jak w sobotę rano, przed przekroczeniem Wisły. Nie mogłam zapomnieć o tym co widziałam. Nie mogę zapomnieć do dziś.

W najbliższym czasie planujemy zorganizować dalszą pomoc dla powodzian. Myślę, że tym razem będziemy zbierać używane meble, sprzęt AGD. Jestem w stałym kontakcie z rodzinami.
Za jakiś czas pozwolę sobie przesłać kolejnego maila z apelem o pomoc dla tych ludzi. Mam nadzieję iż spotka się to ze zrozumieniem i nikt nie będzie miał mi tego za złe.

Jedna z ofiar powiedziała przez łzy: "dzięki powodzi uwierzyłam w to, iż są dobrzy ludzie, którzy pomagają, nie oczekując nic w zamian".
I ja za tę pomoc i za zaufanie, które zostało mi okazane, bardzo dziękuję.

Serdecznie pozdrawiam,
Edyta Replińska