Kiedyś myślałam, że tylko nasze góry mówią o tym, jak piękna jest Polska. Ojjj, kocham polskie góry. Moja młodość to góry. Chciałabym dzieci tą miłością zarazić. Marta bardzo chciała w tym roku, ale znów wyszło inaczej. Zawsze marzył mi się krajobraz góry i morze w jednym. Gdy więc powstał pomysł wyjazdu do Gdańska, wiedziałam, że będę chciała zabrać moją rodzinę na klif w Orłowie.
Gdynia Orłowo. Ehhh. Zawsze będzie mi się kojarzył z Gośką, Magdą i Anką. Szaloną Gośką z Gdańska, którą poznałam na rekolekcjach w liceum. Magdą z Włocławka, u której mieszkałam w czasie liceum. Anką z Alwerni, która była razem z nimi w grupie w czasie tych rekolekcji. One stworzyły niezły taem, łącząc symbolicznie całą Polskę - od gór przez centrum po morze. Nawet nie chcę liczyć, jak dawno to było, ale na pewno lata 90. Spędzałyśmy tydzień ferii ziomowych u Gośki. W czasach, gdy cała Polska miała ferie o tej samej porze i było możliwe, by dziewczyny z tak różnych stron mogły się spotkać. Niezapomniane chwile. Przegadane noce z Anką. Przepłakane nad naszą wspólną miłością. I klif. To było dla mnie odkrycie i olśnienie. Nie miałam pojęcia, że coś takiego istnieje w Polsce. Teraz już wiem, że zarówno zimą, jak i latem, jest tam niezwykle urokliwie. Chodzenie po urwisku w młodości było czymś oczywistym. Dziś, trzymając za rękę swój Skarb, nie miałam odwagi podchodzić zbyt blisko ;) Ale wcale nie trzeba, by zachwycać się widokiem. Wtedy szalone zeszłyśmy na plażę i łaziłyśmy pod samym klifem, gdzie nie ma już prawie plaży, gdzie morze podmywa ścianę klifu. Zimą. Zalane buty. Radość. A potem moje zapalenie oskrzeli, które ciągnęło się miesiącami i doprowadziło do uszkodzenia strun głosowych i mocno wpłynęło na moją karierę śpiewaczą ;) Wspomnienia. Klif je dziś obudził, ale dał i nowe. Dziś bowiem podziwiałam go w pełni lata, jako dojrzała kobieta a nie szalona nastolatka.
Jak ten czas szybko mija.
Jaka ta Polska piękna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz