Edukacja domowa pozwala na
różnorodność i swobodę. Jedna z niewątpliwych zalet polega na tym, że każda
rodzina może ją realizować, jak sobie wymyśli. Jedni wybierają podążanie za
dzieckiem, inni realizują program, niejako robiąc szkołę w domu. Każdy wybiera
to, co mu odpowiada. I to jest piękne i wspaniałe. Dlatego też nie ma jednej
odpowiedzi, jak wygląda dzień rodziny ed. Dlatego tak trudno odpowiedzieć, na
czym to polega. W każdej rodzinie wygląda to po prostu inaczej. A u nas? Sama
do końca nie potrafię odpowiedzieć ;) Jesteśmy dopiero w zerówce i pierwszy rok
w domu, bo wcześniej M chodziła do przedszkola, więc przechodziła także proces
odszkolnienia. Podoba mi się idea podążania za zainteresowaniami dziecka i tu
widzę swoją ułomność. Staję ostatnio w prawdzie o sobie. Uważałam się za dobrze
zorganizowaną i z wewnętrzną dyscypliną. Co za rozczarowanie! Przeszłam przez
kilka fal frustracji, by wreszcie uznać, że w domu moje cechy tak cenione w
pracy, w ogóle nie istnieją. I trudno! Wcale to nie przeszkadza nam, by nadal
pozostać w ed. Można być rozlazłym, niezorganizowanym, niekreatywnym, a nawet
leniwym i nadal być w ed! Bo nasze dzieci są kreatywne i ciekawskie. Ich zapał
nie jest niszczony przez system. Boje się tylko, żebym ja tego nie zniszczyła.
Kilka razy miałam takie wrażenie, kiedy moja córcia chciała coś robić, a mi
zabrakło sił, żeby temat pociągnąć. Ostatnio jednak coś się udało i jestem po
prostu dumna z nas obu. Uważam, że obie przeszłyśmy jakąś wewnętrzną przemianę,
bo wcześniej M mniej chętnie przyjmowała moje propozycje. Natomiast ostatnio
udało mi się jednak wyczuć moment. M na świetlicy Montessori zrobiła z
kolorowej masy solnej wymyśloną mapę. Bardzo mi się ta praca spodobała,
zwłaszcza, że M zrobiła Polskę i stwierdziła, że próbowała zrobić Afrykę.
Zapytałam ją, czy zatem nie chciałaby zrobić prawdziwej mapy z kontynentami.
Byłam pewna, że nie będzie chciała. Ale ona się zgodziła! Niestety często
wcześniej w podobnych sytuacjach, potrafiłam tematu nie pociągnąć i tracić
okazje, ale tym razem postanowiłam iść za ciosem. Uwierzcie, że to naprawdę
praca nad sobą. Kocham za to ed, między innymi ;) Zaangażowałam jeszcze tatę,
bo poprosiłam, żeby znalazł nam kontynenty do druku. S jak na życzenie spał
prawie 2 godziny – dokładnie tyle zabrało nam wyklejanie plasteliną
kontynentów. Obudził się dosłownie w momencie, gdy skończyłyśmy – co za
wyczucie chwili ;)
Inspirowałyśmy się kolorami
kontynentów wg metody Montessori. Mapa wisi na lodówce i jest cały czas okazją
do utrwalania nazw kontynentów, bo M stale się mylą Ameryki i trudno zapamiętać
nazwy Australia i Antarktyda. Natomiast gdy ja pytam, gdzie leży dany
kontynent, pokazuje bezbłędnie :) Jestem taka zadowolona. Moja córcia mnie inspiruje.
Ps. Na mapie brakuje
Antarktydy, bo taka wersja się nam wydrukowała i M już nie chciała jej doklejać
(jest biała wg Montessori). Natomiast zabawnie wygląda, gdy pokazuje, gdzie leży,
gdy o to pytam :)
Ps2. Myślę, że nie bez znaczenia był mój autentyczny zachwyt mapą, którą Marta sama wymyśliła. Gdybym skrytykowała, że po co tak wymyślać, że lepiej robić prawdziwą, pewnie by jej to wcale nie zachęciło do zrobienia mapy prawdziwej. A widząc mój entuzjazm zapewne poczuła zachętę, by robić coś dalej.
Ps2. Myślę, że nie bez znaczenia był mój autentyczny zachwyt mapą, którą Marta sama wymyśliła. Gdybym skrytykowała, że po co tak wymyślać, że lepiej robić prawdziwą, pewnie by jej to wcale nie zachęciło do zrobienia mapy prawdziwej. A widząc mój entuzjazm zapewne poczuła zachętę, by robić coś dalej.
1 komentarz:
Jestem zachwycona !!!
Gratulacje :)))
Dziękuję Ewa za dzielenie się Waszymi wspólnymi chwilami na fb, to nie takie proste i oczywiste,a dodaje odwagi i wiary w ED innym :)
Pozdrawiam, Ania ŚM
Prześlij komentarz