niedziela, 2 grudnia 2007

Czekając na wschód

Pod takim hasłem odbyła się wczoraj (z soboty na nadzielę) adwentowa noc czuwania u oo. Dominikanów na Freta 10.
Adwent jest oczekiwaniem na przyjście Pana Jezusa. Oczekiwanie na Święta Bożego Narodzenia, które są pamiątką wcielenia Syna Bożego, Jego pierwszego przyjścia na ziemię, przypomina o oczekiwaniu na Jego powtórne i ostateczne przyjście w blasku chwały, na obłoku, w dniu sądu.
To oczekiwanie na paruzję jest bardzo charakterystyczne dla Wspólnoty Błogosławieństw, do której należę wraz z mężem. Modlitwa o rychłe nadejście Królestwa Bożego jest jedną z głównych intencji wspólnoty, a "przybliżanie" go, jednym z charyzmatów.
Dlatego bardzo się cieszyłam z możliwości rozpoczynania Adwentu nocą czuwania.
"Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie. A wy podobni do ludzi, oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadzejdzie i zakołacze. Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. (...) Wy też bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie spodziewacie, Syn Człowieczy przyjdzie." (Łk 12, 35-40)
Ciężko cały czas pamiętać o zapalonej pochodni, dlatego w Kościele różne okresy liturgiczne, które mają nam pomóc wciąż powracać do podejmowania wyzwań naszej wiary. Jak w adwencie - oczekiwanie na paruzję, w wielkim poście - podjęcie pokuty i nawrócenia itd.
Ponieważ wszędzie szukam miłości Bożej i ten temat jest dla mnie niezwykle ważny, bardzo mnie dotknęły słowa o. Marcina, wypowiedziane tuż przed modlitwą Ojcze nasz, w czasie mszy świętej. "Po czym poznać, że kocham Pana Boga? Po tym, że pragnę, aby pełniła się Jego wola. Bądź wola Twoja".
Bardzo mnie to ucieszyło, bo ostatnio zapytałam o to księdza na spowiedzi, ale jakoś nie dał mi odpowiedzi. Myślę, że jest wiele wyznaczników tego, że kocham lub nie kocham Boga, ale to jeden z ważniejszych.
Gdy powierzam się Bogu, to z ufności w Jego miłość do mnie - bo wierzę, że On chce mojego dobra i lepiej ode mnie wie, co dla mnie dobre. A pragnąć Jego woli, to kochać Go.
"Bądź wola Twoja!" "Fiat voluntas Tua!"

7 komentarzy:

eire00 pisze...

Rorate Coeli

Tak już przyszła zima
rozłożywszy przed sobą dywan śniegu
stawiała na nim pewne spokojne kroki
zamroziła staw
spuściła ze smyczy swe ogary
wiatry północy
które hasają teraz
na wsiach w miastach
lasach parkach
w zaułkach alejkach
na pustych cmentarzach
zakłócając spoczynek
ciałom wiernych zmarłych

tak już przyszła zima
dzieci nurkują w białym oceanie
pływają pluskają chlapią
śnieżki latają
rosną bałwany
wyrastają licznie
z dziecięcego zawzięcia
pasji
zadziwiającego entuzjazmu
na tym bezurodzaju znużenia

tak już przyszła zima
stoję na dachu
balkonie ulicy
w parku oparty o stare
drzewo
z głową wzniesioną
do góry ku niebu

spuście Niebiosa
rosę co da ulgę
spierzchniętym ustom duszy
twarzy serca w które wbija igły
siarczysty mróz
rosę która zwilży tę pustynię
na którejśmy pobłądzili

niech z chmur
zstąpi Sprawiedliwość
Pocieszenie
Ramiona które przytulą

za kilka godzin
nad warszawskim niebem
pojawi się Gwiazda Betlejemska
pasterze przyjdą do żłobka
aniołowie w złocistych albach
z gardłami opasanymi przez wełniane szale
zaśpiewają pokój ziemi
ludziom dobrej woli

nadzieja rośnie w sercu
tak Niebiosa tak
czekam

et Vos Coeli Vos
rorate

rorate Coeli desuper
et nubes pluant Iustum

Piotr Kaznowski pisze...

Proponuję uzupełnić do jakiego Kościoła należy Autorka, ponieważ sekcja "warto posłuchać" może być myląca...

Ewa Rowińska pisze...

Piotrze! Kościół jest tylko jeden, więc nie może być złudzeń! "Warto posłuchać" (na razie tylko kilka kawałków z Taize, ale obiecuję, że będą też inne) niech nikogo nie myli. Powtarzanie jakiegoś wersu, czy to z Pisma Św. czy jakiejś krótkiej modlitwy, jest przecież zaczerpnięte z tradycji ojców pustyni. W czasach "mody na medytację" proponuję powtarzanie pobożnych, krótkich wersów, ostinat.
Pozdrawiam ciepło!

Piotr Kaznowski pisze...

>>W czasach "mody na medytację" proponuję powtarzanie pobożnych, krótkich wersów, ostinat.<<
Właśnie o to mi chodzi. Po co zastępować jedną modę drugą? A tak naprawdę po prostu się w nią wpisywać?
Śpiewy z T. to taki postmodernistyczny miszmasz religijny i nie wiadomo do końca jaki kościół się tam wokół nich zbiera.

Anonimowy pisze...

Ostatecznie jest tez link "Dlaczego jestem katolikiem, więc wszystko jasne...

Piotr Kaznowski pisze...

gdyby było jasne, to bym siedział cicho :)

Ewa Rowińska pisze...

Piotrze! Nie jest dla Ciebie jasne, bo się czepiasz :-) Tylko czemu?
Czy to, że pieśni te powstały w Taize (jakkolwiek tu ocenianym) powoduje, że nie można się nimi modlić? Czy słowa zaczerpnięte z Pisma Świętego i Tradycji tracą wtedy swą moc?
Rozumiem, że można mieć zastrzeżenia do ekumenizmu - i ja je też mam, ale jakie są zastrzeżenia do śpiewów?
Ja właśnie dzięki nim odkryłam praktykę ojców pustyni, która wydawała mi się abstrakcyjna. Zasmakowałam w "mieleniu" słowa.
Ale może czegoś nie rozumiem.