wtorek, 17 lutego 2015

Ekomamuśka na poczcie

Jak ja nie lubię poczty. No nie znoszę wręcz. Kiedyś to nawet chciałam pracować na poczcie, co by zmienić jej oblicze. O naiwności! Omijam, jak mogę, tzw. szerokim łukiem, no ale jednak monopolistę trzeba czasem zaszczycić swoją osobą, żeby coś wysłać, ehhh. Stało się, że i dziś musiałam się wybrać do tego przybytku. Od miesięcy leżą pieluchy wielorazowe, z których pacholę wyrosło, a ja nie mam się kiedy zabrać za ich obfocenie celem wrzucenia na jakieś forum, co by spieniężyć towar. Trochę przypadkiem ktoś się zainteresował i dokonał zakupu. Mówię Wam, tak kocham te moje pieluchy, że wcale mi pełen ich wór nie zawadza, a wręcz mam syndrom „Niemiec płakał, jak sprzedawał” i z autentycznym bólem serca się z nimi rozstaję.
Jako prawdziwa ekomamuśka, oprócz pieluch wielorazowych, miałam zachowane także koperty, w których te pieluszki płynęły do mnie szeroką falą przez całą ciążę oraz pierwsze miesiące życia Młodzieńca. Skoro mojemu Pupusiowi nie przeszkadza sikać w pieluchę, w którą już ktoś sikał, to tym bardziej mi nie przeszkadza ponowne użycie koperty. Co by tylko nie zasilać funduszu wstrętnej poczty. Oczywiście kopertę potraktowałam tak, że nie było widać poprzednich nazwisk.
Piękna pogoda pomogła w trudnym zadaniu, jakim jest wizyta na poczcie. Pierwszy absurd już przy wejściu. Bo o to poczta mieści się w bloku, niby na parterze, ale takim wysokim, co to schody być muszą. A jak schody, to oczywiście wjazdu dla wózków brak! I radź sobie Matko Polko sama. Dobrze, że Syn nie spał, bo kiedyś nie wiedziałam co mam zrobić – tachanie wozu ze Śpiącym Królewiczem gwarantowało jego przebudzenie, ale nie tak bajkowe, no chyba, że mówimy o obudzeniu Smauga. Na szczęście ktoś zauważył, że nie wiem, co ze sobą zrobić – brać wózek czy porzucić go pod pocztą i jakoś mi pomógł. Dziś na szczęście Księciunio nie spał i spokojnie mogłam się wtarabanić po schodach z wózkiem i jego obciążeniem około 12 kg. Dobrze, że asystowała mi córa, bo samemu nie sposób otworzyć jednych i drugich drzwi zaraz obok siebie, tak by nie zrzucić wózka, bo nie ma go gdzie postawić. Dobra, ale nie o tym w ogóle ten post. Bo najważniejsze właśnie przy okienku. Wchodzę, mówię dzień dobry, nikt nie odpowiada.
Przy jednym okienku ktoś stoi i widać, że odchodzi, przy drugim nikt. Kiedy tam podchodzę doświadczam, co znaczy być niewidzialnym. Powtarzam dzień dobry i znów odpowiada mi cisza. Pani zajęta czymś nawet nie drgnie. Cóż za sztuka, umiejętność skupienia w takich warunkach, gdy ludzie przyłażą i czegoś chcą. Pani z drugiego okienka mnie prosi. Podchodzę i mówię uprzejmie, z gorącym sercem i wypiekami na twarzy, wszak świeciło słońce, co gwarantowało dobry humor i zgrzałam się od dźwigania wózka:
- Dzień dobry. Chciałabym to wysłać, tylko nie wiem, czy da się listem, czy to paczka musi być. Proszę o pomoc.
- Ale co to ma być?
- No właśnie nie wiem, czy list, czy paczka.
- Ale nie o to chodzi, to używana koperta. Nie może być.
- Ale dlaczego nie może być? Przecież wszystko obklejone.
- Po pierwsze to wygląda nieetycznie. (Takiego właśnie określenia pani użyła, mając zapewne na myśli – nieestetycznie – bo rzeczywiście widać, że koperta używana, ale właśnie tak wygląda każda koperta, kiedy już dotrze do adresata. Rozumiem, że nadawca ma podać na poczcie kopertę estetyczną, ale w drodze zostanie ona tak zmacerowana, że i tak dociera nieetyczna – przepraszam – nieestetyczna). A po drugie mamy nakaz używania nowych kopert.
Ja już czułam spisek. No cóż, ma się tego nosa do spisków. Znów mnie naciągają na pieniądze. Już poczta wymyśla, jak kolejne złocisze ze mnie wycisnąć – nic z tego, nie ma mowy, nie dam się. Więc nadal niezwykle uprzejmie kontynuuję:
- Ale co to przeszkadza? Bo wie pani, ja jestem bardzo ekonomiczna i ekologiczna i wielu rzeczy używam wielokrotnie i dopóki ta koperta nie będzie w strzępach, będę jej używać.
- No ale wie pani, to tak jak by pani używała ponownie pampersa.
(No też się pani trafiło porównanie, jak kulą w płot :) )
- Haha (brzmiałam perliście), akurat ja używam pieluch wielorazowych i tak, piorę je, używam ponownie. A co lepsze, w tej kopercie są właśnie pieluszki wielorazowe, które już ktoś nosił przed moim synem, potem on, a teraz dalej będzie ich ktoś używał, bo lecą w świat.
Na takie dictum pani absolutnie skapitulowała. Stwierdziła już tylko dobrodusznie, że ona musi to jeszcze obkleić po swojemu, bo nie może na to patrzeć, ale paczkę  puściła.


I tak to ekomamuśka pokonała system pieluchami wielo.


3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Go Eva!!!

ola pisze...

Genialny zbieg okoliczności! Uśmiałam się nie ma co ;-)
Koperta używana nieetyczna- 0zł
Mina Pani na poczcie, zapewne - BEZCENNA ;-)

Mamuszka pisze...

Genialne!